W ubiegły wtorek jeden z mieszkańców naszego miasta był przesłuchany w charakterze świadka w miejscowej komendzie na okoliczność prowadzonego postępowania w sprawie znieważania Burmistrza Miasta Pana Jacka Kowalskiego. Z wiadomych powodów nie mogę podać nazwiska tej osoby ani jakim nickiem posługuje się na forum. Mogę za to opisać jak wyglądało przesłuchanie (na podstawie informacji uzyskanych z bardzo wiarygodnego źródła, którego z oczywistych względów nie mogę ujawnić ).
Otóż osoba przesłuchiwana (dla ułatwienia będę ją nazywał "Świadkiem") została wezwana na komendę w celu złożenia zeznań we wspomnianej sprawie. Świadek nie ma pojęcia dlaczego to akurat jego wezwano, a nie kogokolwiek innego z 25.000 mieszkańców miasta (chyba, że wzywają wszystkich jak leci?). Przesłuchanie zaczęło się od krótkiej scysji, która wywiązała się, kiedy Świadek został poproszony o wyłączenie telefonu. Pomimo zapewnień, że telefon jest wyłączony, policjant kilkukrotnie domagał się możliwości sprawdzenia, że tak jest rzeczywiście. Świadek grzecznie odmówił, co zirytowało przesłuchującego. Świadek odniósł dziwne wrażenie, że policjant chce mieć pewność, że rozmowa nie zostanie zarejestrowana. Do kolejnej scysji doszło, kiedy Świadek odmówił udzielenia odpowiedzi na pytanie czym się dokładnie zajmuje. Wyjaśnił, że jest prywatnym przedsiębiorcą, ale policjant domagał się informacji na czym polega prowadzona działalność. Na grzeczne pytanie jaki ma to związek ze sprawą, w której ma się odbyć przesłuchanie, przesłuchujący nie udzielił odpowiedzi. Na prośbę o rozmowę z przełożonym policjanta również nie było reakcji, został za to wezwany inny policjant, prawdopodobnie w charakterze tzw. "d***krytki", czyli osoby, która potwierdzi, że przesłuchanie przebiegało bez różnych dziwnych zachowań ze strony przesłuchującego.
Po ciekawym początku przesłuchanie straciło impet, chyba w wyniku nieokazania telefonu (było uzasadnione podejrzenie, że coś się może jednak nagrać ) i ogólnego braku reakcji na zachowania w stylu "bój się mnie". W dalszej części Świadek usłyszał pytania dotyczące między innymi strony novidvor.pl (czy nią administruje, czy wykupił domenę, miejsce na serwerze itp.), ulotek odbitych na xero w formacie A4 i kolportowanych w mieście przed wyborami (chyba zresztą nie związanych z novidvor) oraz naklejek, które pojawiły się na plakatach wyborczych Jacka Kowalskiego (zresztą chyba nie były to plakaty wyborcze, bo nie miały odpowiednich oznaczeń; były to raczej zdjęcia Jacka Kowalskiego z napisami). Świadek zgodnie z prawdą zeznał, że nie administruje stroną, nie widział ulotki (a' propos może ktoś jest w posiadaniu i może wrzucić skan, bo policjant Świadkowi nie udostępnił ), widział za to naklejki na zdjęciach Jacka Kowalskiego - w Twierdzy na przykład. Było również pytanie czy Świadek posługuje się pseudonimem "rather" (nomen omen takim samym jak mój nick), na co padła odpowiedź, że czasami tak - temat nie był dalej drążony.
Na tym właściwie przesłuchanie się zakończyło. Świadek niestety nie dowiedział się z jakiego artykułu toczy się to całe śledztwo. Odniósł za to dziwne wrażenie, że jest ono odwetem za pewne działania, w których brał udział przed wyborami. Ciekawe też jakby wyglądało to przesłuchanie, gdyby jednak Świadek pokazał wyłączony telefon. Końcówka była już znacznie przyjemniejsza, policjant podziękował za kulturalną rozmowę i zabawiał Świadka lekką, niewymuszoną konwersacją odprowadzając go do wyjścia.
Tak czy inaczej pytania nasuwają się dwa: z jakiego artykuły wszczęto śledztwo w sprawie znieważenia urzędnika miejskiego? Z urzędu ściga się chyba tylko znieważenie głowy państwa? Ale może mam braki w znajomości prawa... No i drugie pytanie: dlaczego to właśnie Świadka wezwano na świadka? Hmm...