tk28 napisał(a): (...) chyba, że rozgrodzą teren dawnej jednostki i tam zrobią
(...)
WOW, nie pomyślałam o tym wcale, ale faktycznie - jednostki tam pewnie już nie ma od dobrych kilku lat, nie? Nie jestem na bieżąco z tym, co się dzieje w Nowiaku (wyjechałam praktycznie 20 lat temu i bywam rzadko). Trudno mi sobie wyobrazić, że jednostki już nie ma (tak samo jak już chyba nie ma tej Pod Dębinką)...
Znów tyle wspomnień:
- Np. chodząc z Chemików na stację PKP szło się ścieżką wzdłuż wojskowego płotu: obok LO było w miarę wygodnie i szeroko (jako dzieciak lubiłam tam zbierać "robaczki" - kwiatostany spadające z drzew), ale potem robiło się wężej i bywało bardzo mokro - zza płotu sączył się strumyczek wody, który po deszczu przemieniał się w strumyk, a ścieżka w błotnistą kałużę... Bywało (to trochę później, lata wczesne 80-te), że gdy szłam tamtędy zaczepiał zza płotu stojący na warcie żołnierz - przy czym ja nigdy nie omieszkałam takiemu powiedzieć, że na warcie się nie powinno gadać...
- Znów ta sama jednostka, ale od strony skrzyżowania Inżynierskiej z Paderewskiego: na samym rogu było malutkie boisko/kort sportowy, a nad nim napis: "Przed zawałem uciekaj na własnych nogach"... Raz jeden pamiętam zrobili z tego boiska lodowisko zimą. To chyba był rok ok. 1984?
- Trochę bardziej w głębi był basen. Pamiętam jak raz poszłam tam z Kolegą z Pólka. Pływało się znośnie, choć woda była bardzo brudna (mimo wszystko, taki basen to atrakcja była!)... do momentu, gdy ktoś (być może ów kolega?) dojrzał pływającą w basenie... kupę! Więcej już tam nie poszłam.
- Po drugiej stronie Paderewskiego, w starym budynku (drugim od głównego wejścia) był dentysta. O dobrego dentystę w Nowiaku wówczas było trudno: w szkole gabinety stały zamknięte, a w przychodni wybór był mały. Ja ciągle miałam kłopoty z zębami, a ponieważ Kolegi (tego od basenu, niestety, nie żyje już) Matka pracowała na terenie jednostki, to ów kolega jakoś wkręcił mnie do tego wojskowego. Byłam kilka razy, dentysta był miły - niestety, nie powiedział mi, że zatruł mi raz zęba... kazał tylko przyjść za jakiś tam czas, a ja zignorowałam, i właśnie w Anglii potem mi ten ząb bardzo nawalił. Pamiętam, że kosztowało mnie to pięć dni strasznego bólu, a potem 63 funty (co na początku lat '90-tych było niemałą sumką)! LOL
- Pamiętam jak jakoś na zakończenie szkoły podstawowej (? - choć może było to już w LO?) wysłano mnie wraz z innymi w delegację do jednostki wojskowej: spotkanie odbywało się chyba w tym samym budynku gdzie teraz urzęduje policja. Pokazano nam koszary/wielo-osobowe sale, a potem była atrakcja główna: możliwość zagrania w grę komputerową - nie pamiętam jak się nazywała, ale było to popularne odbijanie piłeczki na korcie: ekran czarny, grafika zielona bodajże...
- Jednostka Pod Dębinką: tam bodajże z prof. Mazurem chodziliśmy na strzelnicę, ćwiczenia z maską gazową i pokazy alfabetu Morse'a...
Ech, znów mi się na wspominki wzięło. Ale ogólnie wojsko towarzyszyło na swój sposób (niekoniecznie bezpośredni) cywilnej codzienności w Nowiaku: moja Przyjaciółka miała ojca wojskowego, dużo osób w szkole też miało w rodzinie wojskowych, były bloki wojskowe, samoloty (Iskry?) latały nam nad głową dwójkami i czwórkami... Ciekawe, to teraz już wojska wcale nie ma w Nowym Dworze?