Witam !
I ja tam byłem. Wrażenia może przekażę w punktach:
1. Podjeżdżając pod lokal zauważyłem w środku ciemność. Było to w dzień ale wnętrze było zaciemnione - przez chwilę pomyślałem że nieczynne. Zobaczyłem jednak dwie dziewczyny w środku ( pracownice) i wszedłem.
2. Wnętrze ascetyczne - co nie dziwi przy lokalu na rozruchu. Ogólnie czysto i schludnie.
3. Radio Eska ( chyba ) w środku i jakiejś potupajkowe rytmy - ale kwestia gustu, nie jestem nastolatkiem - trochę denerwujące.
4. Na stoliku okruchy burgera po poprzednim gościu. Nie było " tabaki" ( gastronomiarze wiedzą co to określenie oznacza ) a mimo wszystko nie było uprzątnięte. Podłoga czysta.
5. Zamówiłem podwójnego burgera z frytkami. Okazało się że jeszcze frytek nie podają - ok. Wziąłem zatem tylko burgera.
6. Nie było nikogo przede mną chyba chwilę ale dziewczyny ostro zabrały się do przygotowania i - tutaj duży plus- przygotowanie nie trwało długo. Czekałem niecałe 7, może 8 minut. Naprawdę jest do zaakceptowania.
7. Podano na tym podłużnym talerzyku na dwóch serwetkach.
8. Sam burger jeśli chodzi o jego " konstrukcję" trochę mnie rozczarował. Dwa kawałki mięsa podano w jednej bułce, w środku splecione razem w swym wołowym uścisku tuliły się biedne do siebie otulając się sałatą i cebulą. Trochę się to wszystko rozjeżdżało na boki.
9. Smak. Tutaj wielki pozytyw. Pozytyw który niweczy wrażenia z okruchów ze stołu. Początkowo mięso wydało mi się mało słone ale ja lubię jeść pikantnie więc pomyślałem że autor chciał trafić w środek. Ku mojemu zaskoczeniu im głębiej konsumowałem zawartość bułek tym ( pod wpływem sosów ) smak stawał się pełniejszy. Naprawdę mi smakowało, mimo że pod koniec sos wypływał z torebki - był po prostu trochę za rzadki.
10. zjadłem otarłem pyszczydło i wyszedłem.
Wnioski i sugestie " wujka dobra rada".
Kolego KiM myślę że powinieneś obejrzeć kilka filmów amerykańskich z ostatnich lat i przyjrzeć się jak wyglądają witryny. Kojarzysz neon BUD LIGHT w barach w Texasie ? On własnie po to jest żeby krzyczeć - OTWARTE -
Burger to fundament amerykańskiego jedzenia i z nim ma się kojarzyć. Wnętrze. Flaga amerykańska, fototapeta albo obrazek z wujkiem SAM'em - to nic nie kosztuje ale podkreśla to że BURGER to amerykański wynalazek ( tak naprawdę niemiecki )
Następna sprawa to neon. Powinien być prostopadły do budynku - z czasem ( bo to nie tanie jest) - pomyśl o inwestycji. Teraz jest baner widoczny w sumie tylko dla sąsiada z willi na przeciwko.
Pisałeś o uzupełnieniu menu. Proponuję dwa rozwiązania : mikro zestaw dla uczniaka i dobry , wielki burger dla "prawdziwego twardziela". Ten pierwszy musisz skalkulować na kieszeń ucznia liceum albo pobliskiego gimnazjum ( food cost się kłania ) a drugi podawaj na rozdzielonych bułkach osobno. Na jednym mięcho, pod mięchem ser a na mięchu boczek, na drugim ser, sałata, cebula i ewentualnie ogórek konserwowy. Do tego sałatka coleslaw albo jakaś sezonowa. Do tego oczywiście frytki. Chyba nie muszę mówić że belgijskie
Zniżki dla Policji, Straży Miejskiej ( rather nie czytaj
i powinno się udać.
To tyle. Jako że tak się składa, że od 15 lat pracuję i obracam się w sferach stołecznej ***** gastronomii mogę się trochę powymądrzać.