Czyli auto stało na miejscu parkingowym a nie na zasadzie "jeszcze kawałek i wjadę do klatki"? Bo druga opcja mogła po prostu kogoś wkurzyć, a na miejscu parkingowym to już czysta łobuzerka.
Swoją drogą kolega w Wawie kiedyś stracił pod swoim blokiem lusterko, bo zaparkował na "cudzym" miejscu. "Cudzym", bo starszawy pan z klatki obok traktował je jak swoje własne