przez Heimat » 26 Kwi 2016, 22:32
Steffen nie spoczął na laurach...
Oto krótkie wprowadzenie:
"Odkryciem z ostatniej minuty jest dla mnie na przykład to, że w języku polskim występuje niesłychanie wiele dźwiękonaśladowczych słów, które prawie zawsze tworzą parę z drugim, rymującym się z nim słowem, na przykład „łapu-capu”. Zwłaszcza dla obcokrajowców są to bardzo ciekawe słówka, bo można je łatwo zapamiętać (nie tak jak „rozcapierzone”), a poza tym nie odmienia się ich przez siedem przypadków. Jestem przekonany, że niejeden obcokrajowiec, który na ulicy próbował zagadnąć śliczną Polkę, dałby mi majątek za takie proste słowa, dzięki którym w gruncie rzeczy da się powiedzieć wszystko. Myślę tu o pewnym niemieckim rycerzu, który mniej więcej tysiąc lat temu bez powodzenia zabiegał o względy pięknej księżniczki z Krakowa. Facet chciał jej powiedzieć coś niezwykle miłego, ale nie uczęszczał wcześniej na żaden kurs języka polskiego, więc zaloty te brzmiały tak, jakby chciał ją zniewolić. Efekt był fatalny, bo dziewczyna skoczyła do Wisły. Żeby takie nieporozumienie nigdy się nie powtórzyło, ułożyłem poemat na potrzeby zalotników. Składa się wyłącznie z takich dźwięcznych słów. Dedykuję go oczywiście Wandzie".
Trele-morele
Bara-bara
Gadu-gadu
Szmery, bajery
Gili-gili
Pitu-pitu
Lelum polelum
Fiku-miku
Trach, trach
Myk, myk
Ciach, ciach
Bzyk, bzyk
Pa, pa
Mydło i powidło
Fru, fru
Miło było.